Wstęp

W wielu rodzinach doniosłą rolę wychowawczą odgrywają nie tylko rodzice dziecka, ale i dalsi krewni. Najczę­ściej chodzi tu o dziadków. Rodzice dość często korzystają z pomocy babci i dziadka dla realizacji opieki i wychowania własnego dziecka. Dziadkowie lub pradziadkowie (których z powodu wy­dłużenia się przeciętnej życia ludzkiego spotyka się coraz częściej w rodzinie) mając duży udział w całości życia mło­dej rodziny wywierają swój wpływ na kształtowanie się osobowości wnuków, jak też na kształtowanie się wzajemne­go współżycia między małżonkami oraz między rodzicami a dzieckiem.

Już we wstępie należy zaznaczyć, że w literaturze psychologicznej i pedagogicznej niewiele jest opracowań całościowo ujmujących to zagadnienie. Spotkać można raczej literaturę poruszającą jeden z aspektów starości[1]. Nie roszcząc sobie pretensji do uzupełnienia tej luki poprzez niniejsze opracowanie, proponuję refleksję nad tą sprawą, skupiając się na wybranych zagadnieniach, tych mianowicie, które wydają się być najistotniejsze w aspekcie wychowania dziecka. Do nich zaliczyłem sytuację ludzi w podeszłym wieku w rodzinie oraz ich oddziaływanie tak negatywne, jak pozytywne na swoje wnuki. Na koniec próbuję określić prawidłowy kierunek rozwiązania.

Ludzie w podeszłym wieku

To określenie chyba najbardziej pasuje do ludzi przeżywających kolejny okres swego życia, jakim jest starość. Poruszając zagadnienie relacji wychowawczej tych ludzi z własnymi wnukami, najpierw postarajmy się dostrzec, co charakteryzuje te osoby, co warunkuje ich życie i postępowanie; pomoże nam to lepiej odczytać wspomniane relacje.

Czym jest starość? – pyta Jan Paweł II w dokumencie „List do moich Braci i Sióstr – ludzi w podeszłym wieku” (Watykan, 1.10.1999). Odpowiada na to pytanie słowami:

„Starość nie jest pozbawiona szczególnej wartości, ponieważ – jak zauważa św. Hieronim – łagodząc namiętności «pomnaża mądrość i służy dojrzalszymi radami». («Auget sapientiam, dat maturiora consilia», Commentaria in amos, 2, prol.).  W pewnym sensie jest to czas szczególnie nacechowany mądrością, którą zwykle przynoszą z sobą lata doświadczeń, jako że «czas jest znakomitym nauczycielem». (CORNEILLE, Sertorius, a. II, sc. 4, b. 717). Powszechnie znane są też słowa, którymi modli się Psalmista: «Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągnęli mądrość serca» (Ps 90 [89], 12)” (n. 5). I dalej stwierdza Ojciec świety w swoim dokumencie: „Także starość ma swoją rolę do odegrania w tym procesie stopniowego dojrzewania człowieka zmierzającego ku wieczności. Z tego dojrzewania czerpie oczywiste korzyści również środowisko społeczne, do którego należy człowiek sędziwy” (n. 10). W tej wypowiedzi papieża dostrzec można dowartościowanie tego okresu życia ludzkiego, jakim jest starość.

Dziadkowie   występują   wszędzie,   gdziekolwiek   istnieje człowiek. Bez nich nie można  sobie  wyobrazić  rodziny i społeczeństwa, ale ich los w dotychczasowej historii by­wał różny. Zależał on od sposobu i warunków życia, od poglądów na człowieka, od wierzeń i praktyk religijnych danego społeczeństwa i konkretnej już rodziny[2]. Wraz z rozwojem kultury polepszał się los starszych już rodziców. Coraz wyżej ceniono ich doświadczenie i ży­ciową mądrość oraz coraz większym otaczano ich szacun­kiem. Taką też postawę wobec rodziców i starszych głosiła i ugruntowywała religia chrze­ścijańska.

Jednym z typowych tekstów Pisma św., ujmujących stosunek dzieci do rodziców, jest wyjątek z księgi Mą­drości Syracha (3, 3-16) [3].  Czwarte przykazanie Dekalogu brzmi: „Czcij ojca swego i matkę swoją”. W oparciu o takie zalecenia wzrastał prestiż rodziców w chrystianizowanej Europie, w której do ostatnich cza­sów człowiek starszy wiekiem zajmował wysokie stano­wiska i cieszył się szacunkiem. Jego pozycji, a jedno­cześnie dominacji nad młodym pokoleniem, broniło zarów­no prawo kościelne jak państwowe, które zabraniało po­wierzania pewnych urzędów przed ukończeniem trzydzie­stu lub trzydziestu pięciu lat, a nie zakazywało ich peł­nienia nawet zniedołężniałym już starcom. Dopiero czasy nam współczesne mocno zachwiały jego pozycję. Na na­szych oczach dziadkowie zostali zepchnięci ze szczytu pi­ramidy rodzinnej i społecznej, co zresztą nie obyło się bez obopólnie poniesionych szkód. W strukturze współ­czesnej rodziny, nowo założona rodzina nie wchodzi do rodziny pochodzenia któregokolwiek z małżonków, nie jest też od niej tak szeroko uzależniona jak to jeszcze miało miejsce do niedawna, ale rodziny pochodzenia i no­wa rodzina prokreacji są właściwie od siebie niezależne i tworzenie przez nie wspólnoty rodzinnej w jakiejkol­wiek formie zależy od wzajemnej akceptacji, od wzajem­nego przyjęcia do siebie, a można powiedzieć, że w wielu przypadkach rodzice wchodzą dzisiaj do nowo założonej przez ich dzieci rodziny, a nie odwrotnie.

Wobec przedłużającego się życia ludzkiego, ludzie starzy stanowią coraz większy procent społeczeństwa a w życiu poszczególnego człowieka okres starości stanowi coraz dłuższą jego część. Ludzie starsi stanowią w Polsce ok. 25% ludności. Są to ludzie, którzy ukończyli 60 rok życia[4].

Patrząc od strony historycznej na sytuację ludzi w podeszłym wieku w Polsce, to wraz z wprowadzaniem systemu socjalistycznego po II wojnie światowej postawiono zdecydowanie na młode pokolenie. Faworyzowano je i na nie liczono w nadziei, że ono zdolne jest przyjąć wartości, jakie z sobą niesie nowy ustrój społeczno-polityczny i że jedynie ono zbuduje nową Polskę. Po buntach mło­dzieżowych w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zachwyt przywód­ców Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej nad młodzieżą nieco osłabł.

Zmiany ustroju Polski w latach osiemdziesiątych znowu stworzyły dosko­nałą sytuację dla młodego pokolenia. Dzisiaj też w życiu publicznym stawia się na młodych, niejednokrotnie pomijając, a nawet lekceważąc doświadczenie życiowe i mądrość starszego pokolenia[5].

Mimo wielu zmian oraz swoistej ideologizacji młodego pokolenia więź międzypokoleniowa w Polsce nie uległa takiemu nadwerężeniu, jakie ma miejsce w wielu krajach zachodnich, w których pokolenie młode najwcześ­niej, jak tylko to jest możliwe, wychodzi z domu i odrywa się od pokoleń rodziców oraz dziadków. W Polsce więź międzypokoleniowa jest silniejsza, a wyraża się ona między innymi w bardziej intensywnych i bogatszych treściowo kontaktach.

Wprawdzie życie kilku generacji „pod wspólnym dachem” nie jest już przeważającą formą życia rodzinnego, ale badania empiryczne wykazują, że nawet w krajach najbardziej zindustralizowanych i zurbanizowanych pokolenie najstarsze dość często mieszka razem ze średnim i najmłodszym. Tak zwane rodziny wielopokoleniowe (trzy bądź cztery pokolenia wspólnie mieszkające) w latach osiemdziesiątych stanowiły około 14% wśród ogółu rodzin polskich (na wsi około 20%, w mieście około 10%)[6]. Dzisiaj ich liczba raczej się znacząco nie zmniejszyła. W wielu przypadkach prowadzą te rodziny wspólne gospodarstwo domowe, co ma miejsce częściej na wsi  niż w mieście. Jeżeli zaś dziadkowie, ich dzieci i wnuki nie mieszkają pod wspólnym da­chem, nie tworzą wspólnoty gospodarczej, to starają się mieszkać bardzo blisko siebie, utrzymują z sobą żywe kontakty i wymieniają między sobą różnorodne świadczenia. Ludzie starzy mają okazję spotkań z dziećmi i wnukami codziennie lub prawie codziennie. I dlatego można mówić o oddziaływaniu wychowawczym dziadków na wnuków. Zarówno polskie, jak i zagraniczne badania nad życiem osób w starszym wieku oraz nad rodziną wykazują, że ogromna większość dziadków jest po­wiązana z dziećmi i wnukami oraz z rodzeństwem częstymi i żywymi kontak­tami. Kontakty te przebiegają w atmosferze serdeczności, zgody, niosą wza­jemną pomoc i są ogólnie oceniane jako dobre. Na ogół pokolenia w tej samej rodzinie są złączone wzajemną troską o siebie wśród codziennych spraw i zajęć. Tylko w niezbyt wysokim odsetku rodzin międzypokoleniowe kontakty są rzadkie, niezgodne, uczuciowo chłodne i ogólnie oceniane jako złe. Tego typu rodzin, o których można powiedzieć, że pokolenia są w nich trwale skłócone, nie jest wiele. Na podstawie różnych badań można szacować, że w Polsce stanowią one około 10% rodzin. Będąc członkami tej samej rodziny, żyją „obok siebie”. W pozostałych odsetkach rodzin wzajemne stosunki między pokoleniami układają się raczej dobrze[7]. Określenie to należy jednak rozumieć z pewnym uzupełnie­niem, tzn. raz żyją one z sobą lepiej, innym znów razem gorzej, w jednych rodzinach więź między pokoleniami jest bardzo silna, w innych natomiast słabsza, ale na tyle jeszcze mocna, by oprzeć się siłom rozbijającym jedność pokoleń.

Uwarunkowania relacji wychowawczej: dziadkowie – wnuki

Od tego, jaką rolę dziadkowie spełniają w życiu rodziny, zależy ich wpływ na stosunki  rodzinne i sprawy związane z wychowaniem dzieci. E. B. Hurlock podaje pięć typowych ról pełnionych przez dziadków[8]:

¨     Rola formalna. Dziadkowie czują się zwolnieni z odpowiedzialności za wychowanie wnuków, a ograniczają się do poczęstunków i dawania im prezentów.

¨     Rola osoby bawiącej i doglądającej wnuki. Jest to rola nieformalna. Dziadkom sprawia przyjemność bawienie się z wnukami.

¨     Rola zastępców rodziców. Dziadkowie zastępują rodziców i przyjmują na siebie obowiązek dbania o dziecko i utrzymywania go w karności. Tę rolę pełnią zwykle babcie.

¨     Rola „skarbnicy mądrości rodzinnej”. Te rolę pełni zwykle dziadek. Polega ona na przekazywaniu dziecku specjalnych umiejętności i wiadomości. Różni się od tradycyjnej roli patriarchalnej lub matriarchalnej, której zadaniem było kontrolowanie, jak się dziecko zachowuje.

¨     Rola osób dalekich. W tej roli dziadkowie kontaktują się z dzieckiem tylko przy szczególnych okazjach. Kontakty są krótkie, rzadkie i wyraźnie formalne.

Według wspomnianej wcześniej autorki, role osoby bawiącej i doglądającej dzieci oraz „skarbnicy mądrości” rodzinnej mają najkorzystniejszy wpływ na stosunki: dziecko – dziadkowie, natomiast rola formalna, rola „zastępców rodziców” i rola „osób dalekich” przyczyniają się do pogorszenia stosunków rodzinnych. Z tych trzech ról, rola zastępcy rodziców zdaje się najbardziej szkodzić stosunkom rodzinnym i relacji wychowawczej.

Zmiany możliwości fizycznych i psychicznych osób starszych, ich potrzeby, przybierają indywidualny charakter, w rezultacie babcia babci nierówna, podobnie rzecz się ma z dziadkamia w związku z tym można wskazać na pewne typy babć i dziadków.

Skupmy się na babci ukazując typy babć wyszczególnione przez Teresą Kukołowicz[9]. Jednym z takich typów jest babcia o młodym usposobieniu, która wyznaje zasadę wygłaszaną przez Winstona Churchila: Stary jest ten, kto rezygnuje z młodości. Jest to babcia, która po usamodzielnieniu swoich dzieci z pasja oddaje się pracy zawodowej, a także angażuje się w działanie społeczne. Raczej niechętnie myśli o zaprzestaniu pracy na rzecz pomocy swoim dzieciom i ich rodzinom. Owszem, od czasu do czasu może przypilnować wnuków, służyć pomocą materialną. Po przejściu na emeryturę szuka dodatkowych zajęć, poświęca się pracy społecznej. Ma swoje zainteresowania i nimi przede wszystkim żyje. Otacza się przyjaciółmi, lubi się z nimi spotykać. Dba o swój wygląd zewnętrzny, a także kondycję. Ogólnie można powiedzieć, że żyje na własny rachunek, raczej nie ingeruje w życie swoich dzieci, stara się być samodzielną. Czasami przesadza z zaufaniem we własne siły. Potrzebę uznania, akceptacji zaspokaja pozycją zawodowo-społeczno-towarzyską.

Drugi typ babci – to typ przeciwstawny do przedstawionego. Jest to babcia, która z przyjemnością myśli o tym, że zbliża się kres jej pracy zawodowej i że nareszcie uwolni się od niej. Szuka oparcia u najbliższych, chętnie włącza się w ich życie, uważając to za swój obowiązek, a nawet cel życia. Gotowa organizować życie dzieciom. Wchodzi w różne ich szczegółowe sprawy. Uważa zresztą, że robi to lepiej niż młodzi. Jest to zatem typ babci żyjącej na cudzy rachunek, wypełniającej sobie życie życiem innych, chcąc w nie ingerować. Taka babcia uzyskuje dobre samopoczucie przez urządzanie życia innym.

Miedzy tymi dwoma typami można umieścić typ pośredni Taka babcia stara się uzyskać emeryturę, aby materialnie być niezależną, a po przejściu na nią kontynuuje swoje różne zainteresowania, ale jednocześnie angażuje się w potrzeby swoich dzieci i ich rodzin, stara się być do ich dyspozycji, ale czyni to tylko w granicach swoich możliwości. Sama zauważa potrzeby dzieci i w miarę możliwości wychodzi im na przeciw. Szanuje poglądy i postawy swoich dzieci i jest wobec nich tolerancyjna. Nie wpływa na nie chcąc jednocześnie zachować prawo do uprawiania swoich zainteresowań. Jest to zatem typ babci, która z jednej strony stara się zachować pewną niezależność i samodzielność w życiu, z drugiej zaś nie zapomina o swoich najbliższych. Pomagając, szanuje odrębność oraz indywidualność rodzin swoich dzieci.

Oczywiście, nie wszystkie babcie można zamieścić w tych trzech szufladkach. Każdy z wymienionych typów ma swoje plusy zarówno dla samej babci, jak i dla rodzin jej dzieci, spójrzmy na nasze babcie, oceńmy, jaki jest ich stosunek do życia, w czym im pomóc, jak spożytkować ich możliwości?

Dla naszego tematu ważne jest spostrzeżenie, że relacja dziadkowie – wnuki ulega zmianie wraz rozwojem dziecka. W miarę jak dzieci podrastają, ich zachowanie się w stosunku do dziadków ulega zmianie[10]. Niemowlęta i dzieci w wieku przedszkolnym lubią dziadków, którzy są zwykle pobłażliwi. Relacje dzieci w wieku szkolnym zależą od dwóch warunków. Gdy dziadkowie mają nad nimi władzę i są surowsi od rodziców, wówczas widoczny jest brak akceptacji a nawet odrzucenie. Gdy natomiast chętnie słuchają wnuków i pozwalają im mówić o swoich problemach – na co zbyt wielu rodziców starszych dzieci nie ma czasu ani cierpliwości – wówczas stosunek dzieci do dziadków jest bardzo życzliwy.

Natomiast pod koniec dzieciństwa, gdy dzieci zaczynają się skłaniać ku rówieśnikom, ich stosunki z dziadkami zwykle się psują, podobnie jak stosunki z rodzicami. Dziadkowie, tak samo jak rodzice są oburzeni z tego powodu, co jeszcze bardziej pogarsza stosunki: dziecko – dziadkowie.

Obecność osób starszych w rodzinie odbija się na zdrowiu psychicznym dziecka i rozwoju jego osobowości. Rodzaj i za­kres ich wpływów na kształtowanie się osobowości dziecka są duże, ale nie są jeszcze zbadane w wystarczającej mierze. Zauważa się bowiem, że tak jak z jednej strony mają one wiele walorów, tak z drugiej — mogą prowadzić do rozwoju niepożądanych cech osobowości zarówno u rodziców, jak i u dzieci. Na niektóre z nich warto zwrócić uwagę, aby zdając z nich sobie sprawę można było łatwiej ich uniknąć.

Niepożądany wpływ najstarszego pokolenia na kształtowa­nie postaw rodzicielskich pokolenia średniego

Nie tylko młoda para zawierając związek małżeński i po­dejmując obowiązki’ rodzicielskie wchodzi w nowy i nieła­twy okres życia, który wymaga od niej ciągłego wzajemnego przystosowania się i uczenia nowych ról, ale także jej ro­dzice do pewnego stopnia zmieniają swój „stan cywilny”, przechodzą bowiem z pozycji matki — ojca na pozycję te­ściowej — teścia oraz przyjmują rolę babci — dziadka[11]. Nie jest to łatwe przejście dla osób, które w starszym wieku nie mają już tak plastycznej osobowości jak wówczas, kiedy sa­mi stawali się małżonkami i rodzicami. Dlatego dostosowy­wanie się do nowych sytuacji życiowych i pozycji rodzin­nych, a także uczenie się pełnienia nowych ról nie przycho­dzi wszystkim łatwo. Nie jest ono przede wszystkim łatwe dla tych, którzy zajmowali wobec dorosłych dzieci postawę nadmiernej troski i zbytniego ich ochraniania albo też po­stawę autorytatywną.

W przypadku, gdy rodzice wobec własnych dzieci zaj­mują postawę nadmiernego ochraniania i „nadtroskliwości”, wówczas dorosłego już syna lub dorosłą córkę pragną na­dal utrzymywać w ciągłej zależności i uległości, co poważnie utrudnia dziecku kształtowanie własnej więzi małżeńsko–rodzinnej. Rodzice chcąc utrzymać utrwaloną od lat „wła­snościową” postawę względem swego dziecka, często nie są w stanie zaakceptować jego nowego życia, w synowej lub zięciu widzą konkurentów dla swych uczuć i stają się przy­czyną wielu napięć oraz konfliktów małżeńskich. Badania prowadzone przez M. Ziemską wykazały, że w 18 przypad­kach na 20 o zerwaniu więzi małżeńskiej w dużej mierze zadecydowała właśnie nieprawidłowa postawa nadmiernej troskliwości i ochraniającego uzależnienia u jednej z matek współmałżonków[12].

W przypadku, gdy rodzice wobec własnych dzieci zaj­mują postawę autorytatywną, wyrażającą się w trwałym pouczaniu, krytykowaniu i dyrygowaniu, dzieci takich ro­dziców wprawdzie są lękliwe, nie mają zbyt mocnej wiary we własne siły, ale szukając pełnego zaspokojenia potrzeby afiliacji i uznania, zdolne są do wytworzenia trwałej więzi małżeńskiej oraz do bardziej lub mniej skutecznego prze­ciwstawiania się wymaganiom starszych rodziców. Dener­wuje ich ciągłe pouczanie, strofowanie i chcą uwolnić się spod tego dyrygowania. Jednakże rodzicom, którzy przez długie lata cieszyli się autorytetem u swych dzieci, trudno jest zrezygnować z oddziaływania nawet wówczas, gdy one mają już własne potomstwo, pragną więc nadal nimi rządzić i wedle swej woli kształtować ich stosunki rodzinne. Jeżeli w takich wypadkach nie nastąpi wzajemne przystosowanie się, wówczas dochodzi do napięć i trwałych konfliktów.

Zdarza się, i to wcale nierzadko, że babcie przejawiają chęć ponownego matkowania w stosunku do wnuków. W tej roli czują się zresztą znacznie lepiej i jest ona dla nich mil­sza niż rola babci, chociażby z tego względu, że rola macie­rzyńska jest im znana, gdy tymczasem pełnienie roli babci jest czymś zupełnie nowym i trudniejszym, wymagającym przestawienia się i wytworzenia nowych postaw i zacho­wań. Ponadto uważają nieraz, że rodzice dziecka^nie dorośli jeszcze do pełnienia wszystkich zadań związanych z jego pielęgnacją i wychowaniem. Dlatego wyręczają ich w wie­lu czynnościach, a nawet walczą o prowadzenie dziecka. Nie dopuszczają rodziców na przykład do karmienia, kąpania lub ubierania dziecka, tłumacząc swe postępowanie brakiem doświadczenia z ich strony.

Jeżeli rodzice dziecka poddadzą się takiemu porządko­wi, zostają wówczas odsunięci od pełnienia ról rodziciel­skich w ich pełnym zakresie. Prowadzi to z kolei do niepo­rozumień między najstarszym a średnim pokoleniem, przede wszystkim zaś do rozgoryczenia u ojca i matki dziecka. W takiej atmosferze trudno jest o wytworzenie się trwałej więzi uczuciowej między dzieckiem a rodzicami, a w kon­sekwencji następuje nieraz częściowe wycofanie się rodzi­ców z pełnienia roli macierzyńsko-ojcowskiej. Sytuacja jest o wiele gorsza, gdy ojciec i matka, częstokroć powodowani nadmiernymi lękami, płynącymi niewiedzy jak obchodzić się z dzieckiem, sami składają na barki starszych osób obo­wiązki opiekuńczo-wychowawcze, które, aby dziecko zacho­wać przy sobie, skwapliwie wykorzystują ich niedoświadczenie. Wówczas dziecko przestaje być ośrodkiem wszech­stronnego oddziaływania rodziców. Wzajemne kontakty sta­ją się dorywcze i powierzchowne, a dziecko ustawicznie tęskni za obecnością i uczuciami rodziców. W następstwie takiej izolacji występują u niego pewne zaburzenia w kształtowaniu osobowości, które najczęściej są dostrze­gane dopiero w wieku późniejszym, kiedy na ich usunięcie jest już za późno.

Kształtowanie się prawidłowych układów między dzie­ckiem a rodzicami rozpoczyna się od pierwszych dni życia dziecka, i w dużej mierze zależy od zakresu pełnionych , przez nich czynności pielęgnacyjno-opiekuńczych. Jeżeli oprócz rodziców dzieckiem opiekują się także i inne osoby, to nie powinny one ich wyręczać w tak podstawowych czyn­nościach pielęgnacyjnych, jak np. karmienie (nawet w przy­padku karmienia z butelki), przewijanie, kąpanie itp. Czyn­ności te należą do rodziców, inne osoby — matka czy teścio­wa — powinny służyć swoim doświadczeniem, ucząc jak należy je wypełniać, a tylko w sytuacjach koniecznościo-wych zastępować w nich rodziców. Jeżeli doświadczeni ży­ciowo dziadkowie lub pradziadkowie nie zdobędą się na taką postawę, ale będą chcieli zajmować miejsce rodziców w podstawowych czynnościach pielęgnacyjnych wobec dzie­cka, wówczas nie pomogą im w przezwyciężeniu stanów lę­kowych, które często występują u młodych rodziców i będą stanowić swoistego rodzaju przeszkodę w zżyciu się rodzi­ców z dzieckiem oraz odbierają rodzicom możliwość przeży­wania radości płynącej z pełnienia wielu czynności pielęgna­cyjnych wobec dziecka.

Do drugiego roku życia dziecko na ogół bardziej zorien­towane jest na matkę niż ojca, ale wraz z rozwojem po­tęguje się w nim pragnienie przebywania z dorosłymi oboj­ga płci, coraz wyraźniej spragnione jest kontaktu z ojcem.

Obecność ojca, której domaga się dziecko, jest niezbędna dla pełnego rozwoju jego osobowości. Gdy zabraknie ojca w tym pierwszym etapie rozwoju, następują w późniejszym okresie zaburzenia w zachowaniu dzieci, niż­szy stopień przystosowania się do sytuacji pozarodzinnych, większą lękliwość i nieprzychylne nastawienie wobec in­nych dzieci.

Dla prawidłowego rozwoju dziecka nieodzowni są więc obydwoje rodzice i to od najwcześniejszego okresu jego życia. Jeżeli natomiast dzieckiem zajmuje się prócz matki także babcia, a czasem i dwie babcie, ojciec w pewnym stopniu nie jest dopuszczony do kontaktu z dzieckiem. Czu­jąc się zmajoryzowany przez kobiety, i nie widząc dla sie­bie miejsca przy dziecku, rezygnuje z pełnienia roli ojcow­skiej, jeżeli nie w całkowitym, to przynajmniej w częścio­wym zakresie. Stosunki międzyosobowe w rodzinie stają się wówczas napięte, a ojcowie wobec swych dzieci, jak i wobec wychowujących je kobiet bywają krytyczni i oka­zują im nawet lekceważenie. Dzieje się to wszystko z ogro­mną szkodą dla dziecka, ponieważ destruktywnie na nie wpływa zarówno bierne aprobowanie wychowawczej do­minacji kobiet średniego i najstarszego pokolenia, jak też stałe wykłócanie się z nimi. Zarówno jedna, jak i druga postawa ojca wprowadza do domu atmosferę napięcia, rodzi chęć podważania szacunku dla osób dorosłych, szczególnie starszych i zwiększa prawdopodobieństwo różnorodnych dziecięcych wykroczeń 15.

Wpływ najstarszego pokolenia na kształtowanie osobowości pokolenia najmłodszego

Ludzie starsi pełniąc wobec dziecka funkcje opiekuńczo-wy­chowawcze przebywają z nim niejednokrotnie więcej czasu niż rodzice, są też z nim związani silną więzią uczuciową. W takiej atmosferze celowo lub podświadomie przekazują najmłodszemu pokoleniu własne wartości kulturowe, kształ­tują w nich własne wzory postępowania. Zdarza się nawet, że dziadkowie, opiekując się wnukami, chcą w nich realizo­wać taki wzór wychowawczy, jakiego nie udało się im urzeczywistnić w procesie wychowywania własnych dzieci. W konsekwencji może to mieć nieraz dobre następstwa, ale także może być przyczyną wielu napięć w rodzinie i może powodować rozwój niewłaściwych cech osobowości u dzie­cka.

Ludzie w starszym wieku są związani swymi doświad­czeniami życiowymi i wzorami zachowania raczej z daw­niejszymi wzorami życia rodzinnego i społecznego. Również ich poglądy, ideały, wzory kulturowe i sposoby myślenia niejednokrotnie zbyt odbiegają od tych, które kultywuje pokolenie średnie i które są uważane za wyraz postępu i nowoczesności. Zaznaczające się odmienności między dziadkami a rodzicami dziecka w zakresie poglądu na świat, przekonań religijno-moralnych, wzorów kulturowych i me­tod wychowawczych prowadzą niejednokrotnie do konflik­tów. Odbija się to często niekorzystnie na atmosferze wycho­wawczej rodziny, godzi w powagę i autorytet obu stron. Dziecko czując, że czego innego wymagają od niego dziad­kowie niż rodzice, że to, co pierwsi polecają, drudzy uchy­lają lub odwrotnie, traci w końcu orientację jak ma właści­wie postępować. Zbyt duża liczba osób kierujących dziec­kiem wywołuje w nim mechanizmy obronne, z wychowaw­czego punktu widzenia szkodliwe. Bywa też, że dziecko z chwilą, gdy dostrzeże rozbieżności zachodzące między dziadkami a rodzicami, wykorzystuje je dla zaspokojenia swoich zachcianek, które — nie opanowane — prowadzą do trwałych wypaczeń charakteru.

Dla prawidłowego rozwoju osobowości dziecka nieko­rzystna jest taka sytuacja, gdy między rodzicami a dziad­kami zaznacza się zbyt duża rozbieżność w całościowej koncepcji metod wychowawczych. Wprawdzie nie mamy do­kładnych danych na temat istniejących pod tym względem rozbieżności, ale biorąc pod uwagę tylko same modele wy­chowania — lansowane przez współczesną pedagogikę — w porównaniu z tymi, które propagowano przed 30 lub 40 laty, można przypuszczać, że na ogół występują dość różne podejścia wychowawcze poszczególnych pokoleń w rodzinie wielopokoleniowej. Przedstawiciele starszego pokolenia są niejednokrotnie zwolennikami bardziej rygo­rystycznego i autokratycznego kierownictwa, nierzadko opartego na karaniu za najdrobniejsze wykroczenia, gdy tymczasem rodzice skłaniają się raczej do wychowania w atmosferze demokratycznej i przygotowującej dziecko do większej samodzielności.

Spośród różnych postaw, jakie można spotkać u przed­stawicieli starszego pokolenia pełniących zadania opiekuńczo-wychowawcze, najczęściej występuje względem dziecka postawa przesadnej opieki lub też postawa nadmiernej swo­body. Na postawy te warto zwrócić szczególną uwagę ze względu na następstwa, jakie powodują one w osobowości dziecka.

Postawa nadmiernej opieki wyraża się w takich for­mach, jak okazywanie dziecku szczególnych pieszczot, obsługiwanie i wyręczanie go w czynnościach, które może już samo wykonać, rozwiązywanie za nie trudności, rozta­czanie nad nim nadmiernej kontroli i żądanie bezwzględne­go posłuszeństwa. Dziadkowie faworyzują wówczas tych wnuków, którzy są im ulegli i nie wymagają od nich zbyt dużego wysiłku psychicznego. Z kolei dziecko otoczone nad­mierną opieką wykazuje większą pobudliwość, niepokój i brak zdolności do koncentracji, staje się bardziej zależne, pragnie pomocy i kontaktu z innymi, wykazuje również pewną niedojrzałość społeczną. Stwarzanie przez dziadków cieplarnianych warunków dla dziecka odbija się szczególnie niekorzystnie na wychowaniu chłopców, ponieważ rozwój ich samodzielności i zaradności zostaje w pewnym stopniu zahamowany i ograniczony. Przesadna opieka dziadków nad wnukami nie tylko przynosi niepożądane owoce w urabianiu osobowości dziecka, ale także jest źródłem wielu na­pięć i konfliktów rodzinnych.

Postawa nadmiernej swobody przeciwstawia się wyżej omówionej postawie przesadnej opieki i charakteryzuje się przede wszystkim tym, że dziadkowie „pozwalają” wnukom na wszystko; zamiast od nich „wymagać”, akceptują ich po­mysły i psoty, zamiast podsuwać im bardziej twórcze formy zabawy. Nadmierna swoboda dawana wnukom przeradza się nieraz w pobłażliwość, ponieważ dziadkowie nie biorą na siebie odpowiedzialności za ich błędy i wykroczenia. Wów­czas dziecko robi nie to co powinno, ale to, na co ma ochotę; rodzice zaś mają słuszną pretensję, że babcia czy dziadek rozpuszcza i psuje im dziecko. Ma to najczęściej miejsce w przypadku dziecka agresywnego, nadmiernie ruchliwego i umiejącego narzucać własne formy zabawy. Czując swoją przewagę nad opiekunami, staje się ono psotne i rozwija się na typowego egoistę, który w przyszłości będzie tyra­nizował otoczenie i wymagał zwracania na siebie uwagi.’

Warto wspomnieć o istnieniu swoistej dumy dziadków z powodu wnuków. Rodzi się ona dzięki dobremu zacho­waniu dziecka i posiadaniu przezeń pewnych umiejętności, którymi dziadkowie mogą się pochwalić przed gośćmi. Wy­chwalają je wtedy, nierzadko mijając się z prawdą i lubią się nimi popisywać przed znajomymi. Chcąc skłonić dziec­ko do wykonania „popisowego numeru” (na przykład tańca, deklamacji, zabawowego ruchu itp.), stosują wobec niego pochlebstwa i nagrody lub też groźby i kary.

Skutki takiego postępowania są niekorzystne. Wyrabia ono w dziecku skłonność do gry wobec osób spoza grona domowników, do zabiegania o pochlebstwa i chęć ukrywa­nia za wszelką cenę swych błędów i potknięć. W przypad­ku bowiem jakiegoś niestosownego zachowania się dziecka dziadkowie starają się je z miejsca usprawiedliwiać, cho­ciażby takimi powiedzeniami, jak: „On jest taki żywy”, „Jak nie ma gości, to jest grzeczny” itp. Tego typu tłuma­czenia uczą wnuka bezkarności. Ale niewłaściwe jest też, jeżeli dziadkowie ciągle strofują dzieci wobec krewnych lub osób obcych, popisują się ich posłuszeństwem oraz wy­korzystują pobyt gości dla szczególnego zawstydzenia i upo­korzenia wnuków. Dziecko bowiem taką formę nagany przeżywa bardzo głęboko. Odczuwa ją jako naruszenie intymnych kontaktów z najbliższymi osobami. Czuje się mocno upokorzone i z reguły odnosi się z niechęcią nie tylko do tych, którzy tej nagany udzielają, ale także do tych, którzy są jej świadkami.

Analizując wszechstronnie potrzeby rozwijającego się dziecka należy zaznaczyć, że przedstawiciele starszego po­kolenia nie zawsze są w pełni zdolni do wychowywania wnuków i to z wielu względów. Między innymi dziadko­wie, zbyt mocno posunięci już w latach, nie mogą towa­rzyszyć dziecku w zabawach i czynnościach, które wymaga­ją od nich nadmiernego wysiłku fizycznego i psychicz­nego. Przebywanie z dzieckiem, które z natury jest bardzo ruchliwe, bywa męczące dla ludzi w podeszłym wieku. Jego psoty i figle wprowadzają ich nieraz w stan znie­cierpliwienia, niepokoju i rozdrażnienia, co z kolei udziela się dziecku i zwiększa jego pobudliwość.

Drugi ważny powód, dla którego przedstawiciele naj­starszej generacji nie zawsze mogą pełnić w sposób zado­walający funkcje opiekuńczo-wychowawcze, to brak wy­maganej elastyczności, jaka powinna istnieć między wy­chowankiem a wychowawcą. Wychowawca musi umieć do­skonale oceniać zmieniające się wciąż potrzeby dziecka i w miarę swych możliwości wyjść mu naprzeciw. Tym­czasem takiej potencjalnej gotowości często brakuje już dziadkom. Ponadto w niektórych środowiskach dzieci bar­dzo szybko dzisiaj dorównują dorosłym, a nawet ich prze­rastają — zwłaszcza zaliczających się do najstarszej gene­racji — w zakresie wiedzy. Wnukowie zarzucają wówczas dziadkom, że wiele spraw już nie rozumieją i niewłaściwie oceniają, natomiast dziadkowie wyrażają się ujemnie o upo­dobaniach i sposobie zachowania wnuków oraz o kultywo­wanych przez nich wartościach. W takiej atmosferze „kon­fliktu pokoleń” kształtowanie się pozytywnego wpływu naj­starszego pokolenia na najmłodsze jest utrudnione.

Jednakże sprowadzanie wpływu starszego pokolenia na rozwój osobowości dziecka wyłącznie do obwiniania i kry­tykowania dziadków byłoby uproszczeniem zagadnienia i niesprawiedliwością wobec nich. Oznaczałoby też niedo­cenianie wkładu dziadków w kształtowanie pełnej osobo­wości najmłodszego pokolenia, a wkład ten jest znaczny.

Należy dostrzec też pozytywy relacji dziadkowie – wnuki. Znaczenie osób starszych dla całości życia nowo założonej rodziny, jak też szczególnie dla kształtowania osobowości najmłodszego pokolenia, jest pomimo wspomnianych braków ciągle bardzo duże.

Starsze pokolenie służy nowo założonej rodzinie z ogro­mnym poświęceniem: nie żałuje swych sił, czasu i za­oszczędzonych pieniędzy. Matka któregokolwiek z rodziców małego dziecka w dużym stopniu odciąża ich w pracach najbardziej uciążliwych i żmudnych. W wielu sytuacjach pomoc babci jest elementem wiążącym rodzinę, na przy­kład w czasie przeżywania przez nią kryzysów, w przy­padku chorego lub nieprawidłowo rozwijającego się dziec­ka itp. Najmłodsze pokolenie widząc to i odczuwając po­święcenie i ofiarność dziadków uczy się bezinteresowności w działaniu i przynajmniej częściowo przejmuje od nich najbardziej wartościowe cechy postawy wobec innych osób.

Rodzina, w skład której wchodzą przedstawiciele co najmniej trzech pokoleń, jest chyba najbardziej naturalnym środowiskiem, w którym człowiek od najmłodszych lat swego życia może bezpośrednio uczyć się rozwiązywania różnorodnych problemów, z jakimi zetknie się kiedyś w ży­ciu indywidualnym i społecznym. Wydaje się, że rodzina posiadająca osobę lub osoby z najstarszego pokolenia, może jako bogatsze środowisko wychowawcze lepiej przygotować młodego chłopca czy dziewczynę do przyszłego życia ro­dzinnego, niż rodzina, w której są tylko dwa pokolenia. Nawet konflikty, jakie w niej na ogół częściej występują niż w rodzinie dwupokoleniowej, z racji odmiennego po­dejścia trzech różnych pokoleń do tego samego problemu, uczą młodego człowieka bardziej wszechstronnego ujmowa­nia wielu zagadnień, a także tolerancji i szacunku dla osób odmiennych stanowisk.

Osoby starsze pełniące funkcję opiekuńczo-wychowawczą nad dzieckiem poświęcają mu właściwie cały swój czas i jest ono z nimi związane silną więzią uczuciową. Ma to duże znaczenie dla rozwoju uczuć u dziecka, które z racji zapracowania swoich rodziców byłoby pozbawione bezpo­średniego kontaktu z drugą bliską osobą, w którym to kon­takcie następuje rozwój uczuć. Owego braku międzyosobo­wego kontaktu bezpośredniego nie jest w stanie wyrównać nawet najlepsza „pani” w przedszkolu lub w szkole, która sprawuje opieką nad kilkunastoma dziećmi, natomiast wy­równują go dziadkowie.

W atmosferze trwałego kontaktu z dzieckiem i silnej z nim więzi uczuciowej ludzie starsi celowo lub podświado­mie przekazują młodemu pokoleniu cenne wartości kul­turowe swojej epoki, kształtują w nim postawy wobec życia oraz względem najbliższych i dalszych osób, na ogół cenne dla życia indywidualnego i społecznego.

Dziadkowie i pradziadkowie, z wiekiem coraz częściej i w coraz pełniejszej scenerii, odtwarzają fakty, jakie towa­rzyszyły ich poznaniu się, zaręczynom, zawarciu związku małżeńskiego, tworzeniu domu, narodzinom dzieci, pójściu dzieci do przedszkola, szkoły i pracy. Fakty te i przeżycia im towarzyszące wiążą z krewnymi, przyjaciółmi i sąsia­dami. Opowiadając przeszłość nie tylko opisują to, co wy­darzyło się w ich życiu małżeńsko-rodzinnym, ale także nadają wszystkiemu swoistą interpretację. Tym sposobem tworzą historię i ideologię rodzinną.

Dziadkowie, w częstych kontaktach z dorosłymi dziećmi i wnukami, z którymi są szczególnie silnie związani uczu­ciowo, celowo i świadomie przekazują historię rodziny, od jej zawiązania się aż do ostatnich dni, a wraz z nią cenne wartości swojej epoki i całościową ideologię rodzinną. Prze­kazują te wartości i wzory zachowań, które sprawdziły się, które w przeszłości były najlepsze i są nadal cenne dla ro­dziny i społeczeństwa. Przekazują je w opowiadaniach, pieś­niach, legendach, zachowaniach, gestach, strojach, świętach i zwyczajach. Pozwala to najmłodszemu pokoleniu umieścić siebie w przeszłości miejsca swego pochodzenia, w historii rodzinnej i narodowej, oraz w całościowym kontekście ży­cia społecznego. W całościowym przekazie dziadków za­wierają się jednocześnie ich życzenia, skierowane pod adre­sem dzieci i wnuków. Niejednokrotnie podkreślają, co dzie­ci i wnuki winni w swoim życiu przejąć i kontynuować. Ma to duże znaczenie dla prawidłowego przebiegu procesu socjalizacji młodego pokolenia, które, przygotowując się do samodzielnego życia i pełnienia w przyszłości ról społecz­nych, wiąże się z przeszłością własnej rodziny i całościo­wym środowiskiem, z jakim rodzina była i jest związana, z zadaniami, jakie w tym środowisku pełniła, W taki spo­sób dziadkowie, tkwiąc w przeszłości, rozbudzają w naj­młodszym pokoleniu potrzebę stabilności i kontynuacji tego, co było dobre. Uczą też młodych, jak wykorzystywać do­świadczenia i mądrość życiową pokoleń poprzednich, w kształtowaniu własnej wizji przyszłości. Dzięki obecności starszych osób w rodzinie najmłodsze pokolenie ma kon­takt z przeszłością, natomiast najstarsze jest włączone w bie­żącą rzeczywistość, a nawet ma wgląd w najbliższą przy­szłość. W rodzinie, w której trzy pokolenia kontaktują się z sobą często i żyją w zażyłości, wytwarza się samorzut­nie symbioza przeszłości teraźniejszością i najbliższą przy­szłością. Gdyby nie częste kontakty dziadków z wnukami, najmłodsze pokolenie nie znałoby wielu opowiadań, legend, pieśni, w które często włączona jest ich rodzina. Pozwala to najmłodszemu pokoleniu umieścić siebie w przeszłości rodzinnej i w przeszłości miejsca swego pochodzenia, co ma duże znaczenie dla prawidłowego przebiegu procesu socja­lizacji i tożsamości narodowej. Młody człowiek, przygoto­wując się do pełnienia w przyszłości odpowiednich ról spo­łecznych, pragnie bowiem poszukiwać swojego miejsca w społeczności w oparciu o całościową kulturę swojej ro­dziny i funkcję społeczną, jaką ona posiadała w przeszłości i zajmuje obecnie. Niejednokrotnie zabrakłoby młodemu człowiekowi pełnego materiału do stworzenia całościowej wizji własnej przyszłości, gdyby nie opowiadania i infor­macje dziadków o dziejach rodziny i miejscu jej pocho­dzenia.

Prawidłowy kierunek rozwiązania

Obecność starszych osób w rodzinie nastręcza sporo trud­ności z wielu względów i nie ma ogólnej recepty na to, jak pełnić dobrze rolę babci czy dziadka, teściowej czy teścia. Podobnie jak nie ma przepisu na szczęśliwe życie w mał­żeństwie czy na niezawodną metodę wychowawczą. Można jedynie wskazać na pewne zasady, które wyłaniają się z wywodów niniejszego artykułu, a przestrzeganie których sprzyja zadowoleniu i pozytywnym rezultatom w pełnieniu zadań opiekuńczo-wychowawczych przez starsze pokolenie:

1. Dziecko musi być wychowywane przede wszystkim przez samych rodziców. Nie zastąpi ich najlepsza niania, nie są w stanie dokonać tego również zmęczeni latami i codziennym krzątaniem się po domu, często schorowani dziadkowie. Rodzice muszą znaleźć czas dla dziecka: po­winni z nim obcować na co dzień i ciągle z nim rozmawiać. Dotyczy to zarówno dzieci w wieku pytań, jak i tych do­rastających, które znacznie rzadziej zwracają się do swych rodziców, co wcale nie znaczy, że nie mają pytań i proble­mów do rozwiązania. Jeżeli bowiem dziecko w większej mierze wychowywane jest przez dziadków niż przez ro­dziców, zwłaszcza poza obrębem własnego domu, to wów­czas w okresie dojrzewania nie czuje się dostatecznie zwią­zane z rodzicami. Wszelkie ingerencje z ich strony w spra­wy osobiste przyjmuje z niechęcią, niekiedy buntem, od­mawiając rodzicom do tego prawa, ponieważ nie oni go wychowywali.

2. Pomoc dziadków w pełnieniu zadań opiekuńczo-wy­chowawczych winna mieć charakter życzliwego towarzy­szenia rodzicom i dzieciom, winna to być pomoc raczej do­rywcza a nie stała. Ich kontakty z wnukami winny zawie­rać w sobie swoistą atrakcyjność i rodzić w dziecku miłość i szacunek dla babci i dziadka, a przez nich do wszystkich osób w starszym wieku. Dziadkowie zatem powinni przy­chodzić z pomocą wówczas, kiedy jest ona rzeczywiście potrzebna, a nie narzucać się w takich sytuacjach, które mło­dzi ludzie mogą rozwiązać sami.

3. Młode pokolenia winny mieć wobec dziadków iden­tyczną postawę życzliwego towarzyszenia, a szczególnie w ostatnim okresie ich życia, kiedy zniedołężnienie starcze i choroby ograniczą ich możliwości poruszania się i zamkną w osamotnionym mieszkaniu. Młode pokolenia winny mieć dla nich szczególny rodzaj szacunku za to, że są żywymi łącznikami z przeszłością. Zapisane stronice szanuje się tym bardziej, im są starsze. Tak też powinno być w kontaktach młodych z ludźmi starszymi. Ludzie ci są żywą historią. Od nauczycieli i z literatury młodzi dowiadują się o wiel­kich wydarzeniach, wojnach, rewolucjach, ruchach społecz­nych i narodowych, o bohaterach i wielkich miastach, na­tomiast dziadkowie przekazują przeszłość w mniejszych wy­miarach, ale za to przekazują ją w słowach, gestach, zwy­czajach, opowiadaniach, zawsze przesyconych własnymi przeżyciami. Jest ona wypełniona krewnymi, znajomymi, niewielkimi miastami, dzielnicami i wioskami, które zna­my. Właśnie dzięki dziadkom młode pokolenie ma bardziej osobisty kontakt z przeszłością, z której wyrasta.

Na koniec jeszcze zatrzymajmy się na słowach Ojca świętego Jana Pawła ze wspomnianego już wcześniej Listu „do moich braci i sióstr – ludzi w podeszłym wieku”: „Ludzie starsi dzięki swej dojrzałości i doświadczeniu mogą udzielać młodym rad i cennych pouczeń. Kruchość ludzkiego istnienia, w sposób najbardziej wyrazisty ujawniająca się w starszym wieku, staje się w tej perspektywie przypomnieniem o wzajemnej zależności i nieodzownej solidarności między różnymi pokoleniami, jako że każdy człowiek potrzebuje innych i wzbogaca się dzięki darom i charyzmatom wszystkich” (n. 10).

 

[1] Oto niektóre pozycje: A. Bławat, Dziadkowie. Aspekt wychowawczy,  w: E. Ozorowski, Słownik małżeństwa i rodziny, Warszawa-Łomianki 1999, s. 102-103; M. Braun-Gałkowska,  Psychologia domowa, Olsztyn 1985; L. Dyczewski,  Udział pokoleń starszych w procesie kształtowania pokoleń młodszych,  w: F. Adamski (red.),  Wychowanie w rodzinie chrześcijańskiej,  Kraków1982, s. 543-559; Z. Gałdziński,  Człowiek stary w rodzinie, w: XVIII Międzynarodowy Kongres Rodziny, Warszawa 1994, s. 553-557; T. Kukołowicz,  Babcia w rodzinie,  w: T. Kukołowicz (red.),  Rodzina wychowuje,  Stalowa Wola 1998, s. 187-190; tenże,  Babcia i wnuki,  w: tamże, s. 191-194; tenże, Wartości wnoszone do rodziny przez dziadków,  w: D. Kornas-Biela (red.),  Rodzina – źródło życia i szkoła miłości,  Lublin 2000, s. 245-353; K. Wiśniewska-Roszkowska,  Starość jako zadanie, Warszawa 1989.

[2] Por. L. Dyczewski, Rodzice jako dziadkowie,  w: F. Adamski (red.),  Miłość, małżeństwo, rodzina,  Kraków 1981, s. 509-510.

[3] „Kto czci ojca, otrzymuje odpuszczenie grzechów, a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził. Kto czci ojca, radość mieć będzie z dzieci, a w czasie modlitwy swej będzie wysłuchany. Kto szanuje ojca, długo żyć będzie, a kto posłuszny jest Panu, da wytchnienie swej matce, jak panom służy tym, co go zrodzili. Czynem i słowem czcij ojca swego, aby spoczęło na tobie jego błogosławieństwo. Albowiem błogo­sławieństwo ojca podpiera domy dzieci, a przekleństwo matki wywraca fundamenty. Nie przechwalaj się niesławą ojca, albowiem hańba ojca nie jest dla ciebie chwałą. Chwała dla każdego człowieka płynie ze czci ojca, a matka w niesławie jest ujmą dla dzieci. Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie. W dzień utrapień wspomni się o tobie; jak szron w piękną pogodę, tak rozpłyną się twoje grzechy. Kto po­rzuca ojca swego, jest jak bluźnierca, a przeklęty przez Pana, kto pobudza do gniewu swą matkę”

[4] Por. A. Skreczko, Starość. Aspekt wychowawczy,  w: E. Ozorowski (red.), Słownik małżeństwa i rodziny, Warszawa-Łomianki 1999, s. 427-429.

[5] Por. L. Dyczewski,  Rodzina. Społeczeństwo. Państwo,  Lublin 1994, s. 92-94.

[6] L. Dyczewski, Rodzina polska  i kierunki jej przemian.  Warszawa   1981, s. 73.

[7] L. Dyczewski,  Rodzina. Społeczeństwo. Państwo,  Lublin 1994, s. 94.

[8] E. B. Hurlock,  Rozwój dziecka, Warszawa 1985, s. 404.

[9] T. Kukołowicz,  Babcia w rodzinie,  w: T. Kukołowicz (red.),  Rodzina wychowuje,  Stalowa Wola 1998, s. 187-190.

[10] Por. E. B. Hurlock,  Rozwój dziecka, Warszawa 1985, s. 403-405.

[11] Omówienie zagadnień więzi w rodzinie między trzema pokoleniami następującymi po sobie znaleźć można w nastepujacych pozycjach: L. Dyczewski, Więź po­koleń w rodzinie, Warszawa 1976; tenże, Zmiany w spójności więzi międzypokoleniowej w rodzinie, w: J. Komorowska (red.), Przemia­ny rodziny polskiej, Warszawa 1975, s. 310—342; P. Poręba,  Współżycie pokoleń na bazie rodzinnej,  Olsztyn 1981.

[12] M. Ziemska, Stosunki międzyosobowe w rodzinach dwu- i trzypokoleniowych, w: Kobieta współczesna, Warszawa 1966, s. 340—341.